Jakie są najpiękniejsze zaręczyny? Romantyczna kolacja we dwoje, świece, wino i piękny pierścionek w pudełeczku. Słyszałam również o skrajnie innych – skacząc ze spadochronem, pod wodą czy podczas meczu NBA. Moje były zupełnie inne…
Rok 2010 był przełomowy w moim życiu. To w tym roku obroniłam pracę magisterką na warszawskim AWF-ie oraz ukończyłam podyplomowe dziennikarstwo sportowe. Wszystko szło po mojej myśli – praca, miłość, życie. Wieść o raku tarczycy spadła na mnie niespodziewanie. Od dłuższego czasu miałam guzek, który stopniowo rósł, jednak biopsje nie dawały jednoznacznej odpowiedzi. Po wycięciu guza, histopatologia jednoznacznie dała nam tę straszną odpowiedź – guz pęcherzykowy (złośliwy, jednak nie najgorszy w swojej postaci). Szybka operacja usunięcia drugiego płata, radioterapia, walka z rakiem, rekonwalescencja…Bałam się. Miałam przy sobie rodzinę i Jego – Łukasza. To był 4 rok naszej znajomości, dopiero co zamieszkaliśmy w wynajętej kawalerce na Żoliborzu. Całe życie przed nami…
Życie po raku
W mojej głowie tłumił się strach – nie o siebie, o Jego. Czy da sobie z tym radę, czy MY damy. Szybki powrót do pracy, wir obowiązków, normalne życie w Warszawie trochę oderwało mnie o tej całej choroby. Po prostu nie miałam tarczycy i co jakiś czas musiałam robić badania w razie ewentualnych przerzutów. Jednak strata Ukochanego byłaby o wiele gorsza. On dzielnie trwał przy mnie, odwiedzał nocami pod szpitalnym oknem, a po wyjściu ze szpitala zrobił najlepszy placek po węgiersku jaki jadłam do dziś. Podsumowaniem tego, jakże powalonego roku, miał być wylot do mojej siostry Magdy, która mieszkała wtedy w Chinach. Wycieczka życia, emocje, piękne widoki, tysiące przejechanych i przelecianych kilometrów. Było także to, czego w życiu bym się nie spodziewała!
Wielki Mur Chiński
Wynajmując w Pekinie hotel natrafiliśmy na wycieczkę na Wielki Mur Chiński. Po odwiedzeniu Ptasiego Gniazda, gdzie w 2008 roku odbywały się Igrzyska Olimpijskie, pięknego Zakazanego Miasta, kilku restauracji z pyszny jedzeniem, nie mogliśmy ominąć Wielkiego Muru. Wycieczka była całodniowa, jednak po drodze zwiedzaliśmy muzea czy też leczeni byliśmy przez “chińskich lekarzy” (Łukasz dowiedział się, że musi więcej pić). W końcu dotarliśmy do wagoników prowadzących w górę – do celu naszej wyprawy. Podniecona pięknymi widokami, nie myślałam zbyt dużo o tym co było i co będzie. Byłam tu i teraz!
Wielka Chińska Kłótnia
Chyba nie muszę pisać ile ludzi było na górze…Trudno było zrobić zdjęcie bez turysty w tle. Do tego ograniczony czas na górze zmusił nas do szybkiego marszu po zabytkowym murze. Góra – dół, ślisko, zimno ALE to Wielki Mur Chiński – nogi niosły nas same. Do czasu. Wciąż otoczeni turystami (którzy chcieli zdjęcia również z nami), byliśmy już zmęczeni. Jednak Łukasz wciąż nalegał, aby iść dalej. Dalej, dalej, dalej – miałam dość.
Ja: Nigdzie dalej nie idę! Nogi mnie bolą. Chyba, że mnie zaniesiesz!
Łukasz: Chodź tam, tam nie ma ludzi, są piękne widoki.
Ja: Widoki wszędzie są takie same. Nigdzie nie idę!
Gdyby nie Magda (sis), nie wiem jak to by się skończyło. Jednym słowem – ustąpiłam – oj jak dobrze, że to zrobiłam…
Dam Ci trochę ciepła
W pewnym momencie Łukasz przytulił mnie mocno i oparliśmy się o mur.
Łukasz: Jak Ci się podoba? Pięknie prawda?
Ja: Tak, tylko zimnoooooo. Ogrzej mnie!
Łukasz: Będę Cię grzał jeszcze długo, długo…
Ja: ???
I stało się to

Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu. A Magda ze swoim chłopakiem Peterem, wtajemniczeni, robili za paparazzi. Dzięki temu mamy piękną pamiątkę, z tego ważnego wydarzenia.
Luty – miesiąc miłości i walki z rakiem
Dlatego teraz piszę ten tekst? 4 lutego to Dzień Walki z Rakiem – moja okazała się wygrana, jednak wciąż trzymam rękę na pulsie. Długo myślałam, czy odważę się napisać o swojej chorobie. Mojego guzka na szyi wyczuła ginekolog! Do tej pory jestem jej wdzięczna. Sama kiedy byłam w trakcie leczenia szukałam podobnych przypadków, pocieszenia, happy end’u. Niestety niewiele wtedy znalazłam. Mój mężczyzna trwał wtedy przy mnie i tak jest do dziś. A zbliżające się Walentynki to super pretekst, aby zatroszczyć się nie tylko o swoją drugą połówkę. Dbajcie o siebie i badajcie się. A zaręczyny? Cóż – były wabikiem, aby więcej z Was przeczytało ten tekst i pomyślało o sobie!



cóż … pozostaje mi jedynie pogratulować zaręczyn. piękne miejsce na oświadczyny i super pamiątka w postaci zdjęcia 🙂 . ja ze swoim jestem jakies ee 6 lat, albo juz nam leci 7 rok mamy 3letnie dziecko i z jego strony dosłownie NIC haha :d moze sie kiedyś doczekam.
a choroba – nie wybiera. żyj pełnią szczęścia, bo tylko nam to pozostało, nie martwić się o głupoty i przeżyć życie tak, aby niczego nie załować. mam nadzieje, ze choroba cie wiecej nie dopadnie i że wygrałaś już tę walkę ! trzymam mocno kciuki 🙂
Dziękuję! Walczę nie tylko na macie 😉
Oby wspólna droga pozbawiona była kolein i wyrw w nawierzchni, a rodzicom przyniosła wiele szczęścia.
Dziękujemy!
Piękne te zaręczyny! Zdjęcie Ci będzie zawsze je przypominało! Powodzenia na wspólnej drodze 🙂
Mamy mnóstwo zdjęć bo siostra siedziała 20 metrów dalej i z ukrycia cykała jak szalona (płacząc) 🙂
Kurde! Piękna historia <3 autentycznie się wzruszyłam
Życie – każdy z nam ma piękne historie, tylko nie wie które opisać 🙂
Dziękujemy że podzieliłaś się z nami tak ważna chwilą. Gratuluję!
Dobrem trzeba się dzielić!
ALe fajnie. Gratuluję
Piękna walka – i o zdrowie i o miłość (w końcu musiałaś się nachodzić, by ten pierścionek zobaczyć 😉
OMG Malgosia, ale historia! Gratuluje, trzymam kciuki i zapisuje sie na usg tarczycy, bo od kilku lat juz tego nie robilam, a mam z nia problemy…
Nie pomyślałabyś co? Tak, mój guz rósł 2 lata i doszedł do prawie 4 cm. Biopsje były niejednoznaczne. Jednego jestem pewna – lepiej było wycinać od razu…
To już jest kolejna rzecz, gdy czytając Twojego bloga “nie pomyślałabym”… Serio… taka stara jestem, a ciągle czegoś się o życiu uczę:)
Jakby mi się teraz (tfu tfu tfu) przytrafiło, cięłabym od razu, nawet profilaktycznie. Przy dwójcie dzieci jednak inaczej patrzy się na życie…
Cieszę się, że znajdujesz coś dla siebie. A z życiem jest tak jak z judo – nie ma końca jego nauki 😉
Btw bardzo chcialabym zapisac starsza corke na judo, ale jest bardzo uparta i nie chce ani na judo, ani na tance, ani na angielski… Nie wiem po kim ona to ma:) Ja chcialam chodzic zawsze i na wszystko, tylko albo brakowalo czasu albo kasy:)
Haha ile ma lat? Nie mów otwarcie, że to JUDO. Na początku jest więcej zabaw, obycia z matą, gimnastyki. Rzuty są później – może to ją przekona. Nas zawsze było wszędzie pełno 😉
4, bedziemy probowac jeszcze raz we wrzesniu:)
Piękna historia i ważne przesłanie! Wzruszyłam się czytając ten artykuł. Gratuluję Ci wygranej z rakiem i tak niesamowitych zaręczyn na drugim końcu świata. Trzymam też kciuki za Was, za Waszą miłość i za Wasze zdrowie <3
Kciuków nigdy za dużo! Dzięki 🙂
Wspaniała historia! Miłości i zdrówka! 🙂
Dziękuję, teraz mamy tego pod dostatkiem 🙂
Życzę zdrówka, oby wszystko było dobrze! A zaręczyny piękne, oby na Waszej drodze życia nie było już żadnych przykrych niespodzianek. Samych pozytywnych chwil ?
Dziękujemy!
Wszystko to pamiętam, jabkby było dziś. Nie ogarniałam wtedy tego, że mloda, zdrowa dziewczyna i sportowiec może mieć raka! Małgosiu mimo wszystko historia z happy endem. Gratuluję ci wygranej walki z chorbą, trzymam kciuki za waszą miłość i życzę ogromu zdrowia na zawsze już 🙂
Aneczko, nie myślimy o nim zanim nas nie dotknie (lub kogoś z bliskich). Bo jak pomyślisz – to może przyciągniesz? Dlatego długo myślałam o tym tekście, ale jak widać – dobrze, że powstał!
Świeta prawda Małgosiu. Niemniej raz jeszczed brawa za odwagę, jesteś wspanaiłą inspiracją dla innych 🙂
Eh, mój największy koszmar. Jak dobrze, że finał szczęśliwy!
Tak, finał i ciąg dalszy jest jak najbardziej szczęśliwy!
Ano. Podobna historia za mna ( w aspekcie choroby, nie zareczyn), guzek okazal sie byc niegrozny. Badajcie sie dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny.. 🙁
Całe szczęście! Profilaktyka przede wszystkim!
Czytam i mam łzy w oczach, spodziewałam się wpisu wzruszającego, ale nie aż tak! Gratuluję wygranej walki, gratuluję wspaniałego już męża i pięknych wspomnień!
Dziękuję!
Przypadkiem zajrzałam. Cudny, mądry tekst. Świetnie napisany, przemyślany. Wspaniale, że go napisałaś. Bardzo się cieszę z tego, że tak pięknie Ci się ułożyło w życiu, że wygrałaś z chorobą, jesteś zakochana i szczęśliwa. To przepiękna historia!
Oh dziękuję! To bardzo miłe słowa! W sam raz na początek tygodnia 🙂
Ależ romantycznie 🙂 i zdjęcie petarda! Gratuluję 🙂
Dziękujemy 🙂
Piękna historia, życzę Wam dużo szczęścia 😉
Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło! A wasz związek chyba wyszedł z tego jeszcze silniejszy <3, bo jeśli razem pokonaliście chorobę, to nic was już nie złamie i tego wam życzę!